Wstęp, którego nie było w książce

Jedni nie lubią pożegnań, inni powitań, a ja nie lubię wstępów do książek. Pamiętam jak dziś, kiedy czytałem autobiografię Richarda Feynmana, w której pisał on, że wstęp do książki jest najlepszym miejscem, aby ukryć podziękowania, ponieważ nikt go nie czyta (no, może oprócz mnie). Na marginesie gorąco polecam wspomnianą publikację.

Po co właściwie komuś wstęp? Czy treść, która po nim następuje jest bez niego bezwartościowa? Co ma się w nim znaleźć, czego nie będzie w dalszej części książki?

W związku z tymi wątpliwościami „Koniec alfabetu” został wstępu pozbawiony. Zaczyna się rozdziałem zerowym, w którym w kilku słowach opowiadam o zasadach, na jakich oparta jest ta książka. Ktoś złośliwy mógłby stwierdzić, że na ogół nazywamy taką treść właśnie wstępem.

Niemniej jednak nie tylko wierzę, ale również wiem, jaką moc ma nazywanie zjawisk tak a nie inaczej. Stąd chcąc, by ktoś, kto czyta moją pierwszą książkę, od razu wchodził w jej rytm, pozbawiłem ją nudnego elementu, zastępując go czymś innym. Dzięki temu czytając „Koniec alfabetu” wchodzi się od razu na wysoki poziom energetyczny, który jeszcze podnosi się z każdą przeczytaną stroną. Taki był cel i taką też mam nadzieję.

Co jeszcze powinieneś wiedzieć o tej książce i jej autorze? Sprawdź sam.

Wydawca

czyli kto może pomóc wydać Twoją książkę

WOTS_logo

Writers On The Storm skupia tych, którzy są gotowi, by rzucić wyzwanie obowiązującym zasadom, cenią samodzielność, a zarazem osobisty wpływ na kształt swojego dzieła oraz chcą działać na podstawie lekkiej infrastruktury, która bazuje na nowych technologiach i rzetelnej wiedzy zwiększającej sprzedaż.

Patroni

czyli kto wspiera liderów nowej generacji